Awatar Ostatni władca wiatru to czarująca, ze wspaniałą scenografią i fantastycznymi scenami walki opowieść.
Avatar: The Last Airbender, reż. A. Kim, Wielka Brytania 2024.
Premiera na Netflixie 22.02.2024. Serial, 8 odcinków. Przygodowy, fantasy.
Nowa klasyka fantasy i przesłanie dla świata
Aang to dwunastoletni chłopiec. Kształci się na maga powietrza ze względu na niezwykłe zdolności. Jednak pewnego dnia jego mistrz Gyatso przedstawia mu całą prawdę. Jest nie tylko magiem, ale Awatarem, czyli kimś, kto potrafi panować nad wszystkimi żywiołami, także wodą, ziemią i ogniem. Ówczesny świat zamieszkują bowiem cztery plemiona odpowiadające czterem głównym przyrody. Aang nie rozumie, co to znaczy zostać awatarem, na czym polega to wyjątkowe powołanie. Razem ze swoim latającym bizonem Appym uciekają od Nomadów Powietrza. Spotyka ich jednak sztorm, zostają uwięzieni w lodowcu. Zahibernowani przetrwają sto lat, zanim odnajdzie ich dwoje nastolatków z Południowego Plemienia Wody – Katara, magiczka wody, i jej brat Sokka, wojownik. Świat zupełnie się zmienił, nie ma już magów powietrza, a Ziemię terroryzuje Naród Ognia. Aang razem z nowymi przyjaciółmi wyrusza w niezwykłą podróż. Chce odkryć, na czym polega jego misja Awatara, a przede wszystkim przywrócić harmonię na świecie.
To niezwykle barwna opowieść zrealizowana na podstawie amerykańskiego serialu animowanego, emitowanego przez Nickelodeon (2005-2008) w reż. Bryana Konietzko i Michaela Dante DiMartino. Z pewnością znajdą się maruderzy doszukujący się w każdym nowym fantasy niedociągnięć, ale dla mnie to czarująca, niezwykle dopracowana scenograficznie, dynamiczna z fantastycznymi scenami walki historia. Gdzieś mam w pamięci arcydzieło trylogii Władca pierścieni w reż. Petera Jacksona (2001-2003), ekranizację powieści Johna Ronalda Reuela Tolkiena (1892-1973). Nieraz podczas seansu wspomniałem też Opowieści z Narnii (2005, 2008, 2010) w reż. Andrew Adamsona i potem Michaela Apteda, na podstawie prozy Clive’a Staplesa Lewisa (1898-1963). Śmiało można napisać, że uniwersum Awatara Ostatni władca wiatru to nowa klasyka. I wielkie przesłanie dla świata. Tylko przyjaźń i współpraca między ludźmi prowadzą do harmonii. Ten serial to wspaniała weekendowa rozrywka dla rodziny.
Kim jest Awatar? Ostatnim władcą wiatru, magiem – co to znaczy?
Znam bardzo wiele osób które, kiedy słyszą magia, mają od razu obiekcje religijnie. I słusznie, bo magia to przywoływanie demonów, co kłóci się z większością religii monoteistycznych. Jednak w opowieści o Aangu nie o magię chodzi, a bardziej o umiejętności oparte na siłach przyrody. Tłumaczenie ang. airbender, waterbender wskazywałoby – co jest nazywane w serialu jako tzw. tkanie – na kogoś, kto posługuje się powietrzem, wodą. Awatar Ostatnim władca wiatru to równie nieudolny przekład. Nie o władzę polityczną tu chodzi, chyba że Ozaiowi, przywódcy Narodu Ognia.
Aang jest nie tylko magiem, ale Awatarem, czyli kimś, kto potrafi panować nad wszystkimi żywiołami, także wodą, ziemią i ogniem. Nie o przywoływanie demonów zatem chodzi, a bardziej o umiejętności oparte na siłach przyrody.
Co więcej, to dla mnie bardzo chrześcijański film, dlatego przywołałem Tolkiena i Lewisa, których uniwersa to ukryty przekaz ewangeliczny. To opowieści o poświęceniu się dla dobra innych, o budowaniu relacji wspólnoty, o podróży, walce i miłości. Awatar to z kolei pojęcie wzięte z hinduizmu, różne wcielenia danego bóstwa. Szczególnie Wisznu upodobał sobie taką praktykę ingerencji w losy świata. Tymczasem jeśli już się doszukiwać, to tutaj mamy więcej elementów buddyjskich. Aang przypomina młodego, czternastego Dalajlamę Tenzina Gjaco (1935-). Pojęcie awatara bardziej kojarzy nam się z wyborem ikony i pseudonimu w dyskusjach na forum internetowym lub też z filmami w reż. Jamesa Camerona (2009, 2022). Miłośnikom efektów specjalnych polecam kulisy animacji Appy i Momo, czyli latających bizona i lemura.