Czy warto kupować filmy na DVD

Czy warto kupować filmy na DVD? To już pomału przeszłość, jednak tworzenie listy tytułów filmowych to nadal forma kolekcji.

Płyty DVD to już przeszłość, choć mam bogatą, ok. 2 tys. kolekcję. Jeszcze dekadę temu była to bardzo popularna forma zapisu kinowego. Zniknęły taśmy celuloidowe może poza branżą filmową i fotograficzną, gdzie ciągle chętnie sięgają po nie artyści. Potem przyszedł czas na magnetowidy i VHS. Nas interesuje jednak nie kinematograficzna technika, ale wykorzystanie tych podziwu godnych środków utrwalania wizualności. Zapytamy o edukacyjny wymiar kina i innych nagrań wideo. Dlaczego warto zostać kolekcjonerem wideo? Warto, choć ja już jestem netflixowy. Jednak będziemy dociekać, czy warto kupować filmy na DVD.

Image by KamranAydinov on Freepik

Kolekcje wideo

Rzecz ma się podobnie jak z nagraniami audio, o których pisałem ostatnio. Przekonaliśmy się, że bycie kolekcjonerem – nie kleptomanem – ma z założenia wymiar pedagogiczny, zachęca do pogłębiania wiedzy o przedmiocie kolekcji, uczy konsekwencji w poznawaniu pewnej dziedziny życia. Kolekcjonowanie nagrań audio – audycji, pomocy językowych, lektur czytanych przez lektorów, dzieł muzyki poważnej i rozrywkowej – z pewnością uatrakcyjni naszą edukacją, nie tylko tę szkolna, ale w przypadku dorosłych – ustawiczną. Podobnie jest z innym obszarem techniki medialnej – sferą obrazu statycznego i ruchomego.

Od fotografii do filmu

Zanim przejdziemy do kolekcjonowania nagrań, warto wskazać na wyjątkowe edukacyjne walory wideo. Jedną z nich jest amatorska fotografia. Dawniej kojarzyła się z wizytami w ciemni w młodzieżowych ośrodkach kultury czy u Kolegi w piwnicy. Powiększalniki i kuwety pełne wywoływaczy i utrwalaczy zastąpiliśmy aparatami cyfrowymi, które stały się coraz tańsze i bardziej powszechne. Proces obróbki zdjęć stał się prostszy – wystarczy komputer z programem graficznym. Zdjęcie możemy zobaczyć od razu, stworzyć multimedialny album rodzinny albo umieścić go jako galerię na naszej domowej www. Przyjemność polowań z aparatem fotograficznym pozostała. Ciągle tematem naszego zdjęcia są obrazy z życia codziennego, sport, miłość czy przyroda. Technika się zmienia, ale ludzkie pragnienie artystycznego i wizualnego wyrazu rzeczywistości pozostało. Podobnie jest z nagraniami wideo. Kamery są dostępne i zwykle już cyfrowe. Chcemy dokumentować nasze życie rodzinne, ale możemy również pokusić się o własne amatorskie filmy.

Wideo-zbieractwo nie powinno jednak zdominować naszego sposobu poznawania rzeczywistości. Obraz sprzyja przekazywaniu emocji, słowo pisane rozwija za to logikę.

Sfera wideo jest jak najbardziej miejscem próby naszej twórczości, świetną zabawą, nauka i praktyką dziennikarstwa. Wiele mówi się o vlogach – internetowych pamiętnikach, w które z wolna wypierają operujące jedynie tekstem blogi – stronach z rozmaitymi nagraniami z życia ich autorów. Pomysłowość ludzka nie zna tu granic. Oczywiście wartość informacyjna czy artystyczna takich projektów jest diametralnie różna. Warto jednak spróbować stanąć za kamerą. Z pewnością jest to świetny sposób uatrakcyjnienia szkolnych zajęć z edukacji medialnej. Szukamy nadal odpowiedzi na pytanie, czy warto kupować filmy na DVD.

Sala kinowa

Pierwszy wymiar to tworzenie własnych fotograficznych albumów i amatorskich filmów. Kolekcjonujemy chwile, wydarzenia, obrazy przypadkowo zatrzymane w kadrze. To nasza własna twórczość. Drugi wymiar to kolekcjonowanie nagrań innych twórców. Przede wszystkim będą to filmy kinowe, do których dostęp jest coraz większy przede wszystkim w zaciszu domowym. Ale może to doprowadzić branżę filmową do upadku. Poza tym nic nie zastąpi przyjemności ciemnej kinowej sali. To wyjątkowe doznanie, nieporównywalne z żadnym, nawet najbardziej kosztownym domowym zestawem wideo.

Język filmu

Jeśli mowa o edukacji, niewątpliwie warto stworzyć w domu wideotekę lektur szkolnych czy też klasyków kina – poczynając od braci Lumière – Auguste’a (1862-1954) i Louisa (1864-1948), Georgesa Mélièsa (1861-1938), Davida Warka Griffitha (1875-1948) czy Charliego Chaplina (1889-1977). Często w dyskusjach przejawia się jednak jednak problem: przeczytać książkę czy zobaczyć film? Jest to również jeden z tematów lekcyjnych na języku polskim. Uczniowie poznają dwa ważne dla zagadnienia pojęcia – ekranizacji i adaptacji. Pierwsza forma przekładu literatury na język kina dąży do znacznie większej wierności z tekstem oryginału. Książka czy film? – poprawnie należałoby odpowiedzieć – jedno i drugie. Film zawiera zwykle pewną uproszczoną fabułę tego, co autor “miał na myśli” w książce.

Z drugiej strony język wideo rządzi się swoimi prawami, za pomocą obrazu można przekazać znacznie większe bogactwo emocji. Pisarz musi zawrzeć w swoim dziele opisy przyrody czy charakterystykę bohaterów – w filmie wystarczy do tego kilka kadrów. Dobrze jest porównywać filmowe i oryginalne, pisarskie wersje tej samej opowieści. Każdy środek przekazu – jak uczył Marshall McLuhan (1911-1980) – oddaje coś ze swojej własnej natury, zdecydowanie wpływa na przekaz, niezależnie od tego, co jest przekazywane. Ta sama historia opowiedziana w kinie i przeczytana językiem literatury to – ze względu na rodzaj nośnika przekazu – zupełnie inna opowieść, choć o tym samym.

Wideo edukacyjne

Inny obszar edukacyjnego wykorzystania wideo i sposób na udaną kolekcję to filmowe wykłady. Rośnie popularność wirtualnych uniwersytetów, na których studenci mogą widzieć i słyszeć swoich wykładowców de facto pozostając w zaciszu swojego M. Przed laty dużo popularnością cieszyła się telewizja edukacyjna – audycje emitowane w TVP poświęcone pewnym zagadnieniom z fizyki czy chemii. Na szczęście tego typu pomoce naukowe są coraz bardziej dostępne. Prym wiedzie tutaj zachodnia sieć Discovery, której program większość z nas ma zapewne w ofercie swojej “kablówki”. Warto nagrywać interesujące dla nas dokumenty, wykorzystywać jako element nauczania w szkole – to dla pedagogów – czy też samowiedzy – do dla każdego. Doczekaliśmy się również telewizji pay-per-view, „płać i oglądaj”. Sami możemy wybrać sobie interesujący nas program, za który będzie trzeba jednak zapłacić, ale zwykle w abonamencie. Jeśli chcemy zobaczyć film o motylach albo zgłębić tajniki mechaniki kwantowej, klikniemy i wybierzemy z bogatego menu naszego telewizora, to, na co w danej chwili mamy ochotę. Tego typu płatne wideoteki to jeszcze odległa przyszłość. Z pewnością możliwość dostępu do takowych odmieni szkolną i prywatną edukację.

Słowo i myśl

Wideo-zbieractwo nie powinno jednak zdominować naszego sposobu poznawania rzeczywistości. Obraz sprzyja przekazywaniu emocji, słowo pisane rozwija za to logikę. Coraz częściej będziemy stawać przed dylematem – czy lepiej wyrazić coś pismem, czy też językiem filmu. Mamy bogactwo środków, nie rezygnujmy jednak z tzw. logosfery – sfery słowa. To dzięki językowi wyszliśmy z epoki naskalnych rysunków, to dzięki alfabetowi nasza cywilizacja doszła do obecnego etapu. Brak troski o logosferę może wywołać zastój, a nawet doprowadzić do kulturowego zacofania. Słowo i myśl są czynnikami postępu, a nie obraz.

Ciągle tematem naszego zdjęcia są obrazy z życia codziennego, sport, miłość czy przyroda. Technika się zmienia, ale ludzkie pragnienie artystycznego i wizualnego wyrazu rzeczywistości pozostało. Podobnie jest z nagraniami wideo. 

Absorbowanie uwagi

Nasza domowa wideoteka to nie tylko klasyka filmu, ekranizacje lektur i popularnonaukowe audycje. Trudno jednak wskazać na inne zastosowania nośników wideo i ich kolekcji. To mimo wszystko znacznie uboższa sfera w walory pedagogiczne, w dodatku bardzo absorbująca naszą uwagę. Film filmem, ekranizacja ekranizacją – miejmy jednak odwagę wyłączania telewizorów i sięgania po inne, równie bogate kolekcje medialnych nośników. Mamy też już pewną odpowiedź na nasze pytanie, czy warto kupować filmy na DVD. To już nie ten czas. Ale też zbyt mocno przesadzony ruchomym obrazem.