Jak media wpływają na nasze życie? O ekologii mediów, czyli zrównoważonym korzystaniu z technologii w pracy i życiu codziennym.
Każdy nowe medium jest zarazem błogosławieństwem i ciężarem. Nie na zasadzie albo-albo, ale jednocześnie jednym i drugim. Można zadać sobie pytanie: co otrzymałem dzięki telewizji, radiu, internetowi? O wiele ważniejsze jest zapytać: co straciłem, czy ciągle jestem w stanie obejść się bez komputera? Podobnie pytał Neil Postman (1931-2003), nowojorski teoretyk i krytyk komunikacji społecznej, twórca nowej dziedziny, jaką jest ekologia mediów. Dlaczego ekologia? Bo nowe media całkowicie zmieniają nasze środowisko społeczne, wywierają istotny wpływ na to, jak i o czym myślimy, co jest dla nas ważne, co dobre i złe.
Image by FreepikPoddaliśmy się technologii
W Polsce ukazało się kilka pozycji wspomnianego wyżej autora. Najbardziej znane to Zabawić się na śmierć. Dyskurs publiczny w epoce show-businessu (Warszawa 2002) i Technopol. Triumf techniki nad kulturą (Warszawa 1995). Postman nie zajmuje się tylko mediami, ale technologią w ogóle. Ostro krytykuje nasze bałwochwalcze uwielbienie dla nowinek komputerowych i wszelkich technicznych udogodnień życia. Poddaliśmy się technologii, podporządkowaliśmy jej wszelkie formy życia kulturowego. “Technopol” – tak można określić współczesny stan naszej cywilizacji. Zapomnieliśmy, że narzędzia, które wytwarzamy, mają pomóc ludziom w doskonaleniu świata i siebie. Doskonalenie narzędzi stało się jednak celem samym w sobie i coraz mniej osób zdaje sobie sprawę, po co to wszystko robimy. Ale zanim o smutnej refleksji nowojorskiego badacza zacznijmy od przypomnienia pewnego platońskiego dialogu, którym Postman rozpoczyna Technopol. To on jest podstawą naszych poszukiwań w odpowiedzi na pytanie, jak media wpływają na nasze życie.
Co nam zabrało pismo?
W Fajdrosie Platona pewien zacny król jednego z miast w Górnym Egipcie imieniem Tamuz spotyka się z Teutem, bogiem wynalazków. Ten przedstawia mu swoje podziwu godne rozwiązania i usprawnienia. Wreszcie Teut prezentuje królowi swoje najnowsze osiągnięcie – wynalazek pisma.
– Królu, ta nauka uczyni Egipcjan mądrzejszymi i sprawniejszymi w pamiętaniu. Wynalazek ten jest lekarstwem na pamięć i mądrość – powiada królowi. Ten mu na to:
– Teucie, mistrzu najdoskonalszy, ojcze liter. Ten wynalazek niepamięć w duszach ludzkich posieje, bo człowiek, który się tego wyuczy, przestanie ćwiczyć pamięć, zaufa pismu i będzie sobie przypominał wszystko z zewnątrz, a nie z własnego wnętrza. To nie jest lekarstwo na pamięć, jak mówisz, a tylko środek na przypominanie sobie. Dajesz nie mądrość prawdziwą, ale pozór mądrości. Posiądą wielkie oczytanie bez nauki i będą mędrcami z pozoru – odpowiedział Tamuz. Platon postawił tu ciągle aktualny dla każdej technologii problem. Tamuz słusznie obawia się, że pismo zaszkodzi pamięciowym zdolnościom człowieka. Teut słusznie podkreśla, że jego litery wspomogą pamięć. Czy tkwi tu jakaś sprzeczność?
Przyzwyczajamy się do techniki
Postman twierdzi, że każdy nowy wynalazek przynosi jakieś błogosławieństwo i staje się ciężarem zarazem. Podobnie wypowiada się Marshall McLuhan, twierdząc, że każdy nowy środek przekazu coś nam daje i jednocześnie odbiera. Trzeba jednak oddzielić: lęk przed nowością od racjonalnej analizy plusów i minusów. Ludzie zawsze się bali nowości, zwłaszcza starsi, przyzwyczajeni do przeszłości, do tego, co już przeżyli. Śledząc historię cywilizacji, możemy znaleźć wiele przykładów lęku przed nowością. Bano się m.in. drukowanej książki, kina, telegrafu. Rewolucja przemysłowa przełomu XVIII i XIX wywołała bunty robotników (tzw. ruch luddystów), którzy słusznie twierdzili, że maszyny mogą ich doprowadzić do bezrobocia. Niszczyli zatem swoje maszyny. Potem zwykle ludzkość przyzwyczajała się do techniki i życie toczyło się dalej. Ale nie było to już takie samo życie. Mamy już zatem pewną odpowiedź na pytanie, jak media wpływają na nasze życie?
Ekologia mediów
– Zmiana technologiczna ma charakter ekologiczny, w tym sensie, w jakim posługują się tym terminem specjaliści od przyrody. Jedna znacząca zmiana generuje zmianę całościową. Jeśli z pewnego środowiska usuniecie gąsienice, nie uzyskacie tego samego środowiska minus gąsienice, ale zupełnie nowe warunku życia, nowe środowisko. Podobnie, jeśli gąsienice dodacie do środowiska, w którym nie było dotąd ani jednej. Tak właśnie działa ekologia mediów. Nowa technologia nic nie dodaje ani niczego nie odejmuje. Nowa technologia wszystko zmienia – twierdzi Postman. Możemy spytać, co zmienia. Pozostajemy przecież nieufni słowu “wszystko”, które znaczy zwykle tyle, co “nic”. Zmienia się znaczenie słów, którymi się posługujemy. Tamuz obawia się o zmianę znaczenie terminu pamięć, od wynalazku pisma rozumianego jako zapis i nośnik zapisu, a w kulturze przedpiśmiennej znaczącego tyle, co przypominanie sobie. Tamuz obawia się również, że mądrość zamieni się w wiedzę odczytywaną, a nie doświadczoną we własnym życiu.
Pod wpływem nowych technologii stare terminy zmieniają swoje definicje. Nowe terminy nie wydają się groźne: magnetowid, mp3, walkman. Problem tkwi w tych, które dobrze znamy. W epoce mediów elektronicznych, zwłaszcza telewizji, takim zmienionym pojęciem wydaje się prawda. Bo co jest naprawdę: to, co zobaczyłem na ekranie, czy to, co sam poznałem w rzeczywistości? Prawda medialna czy prawda? Zdaniem Postmana każda technologia niesie ze sobą jakiś zakodowany wewnętrznie światopogląd, sposób, w jaki rozumiemy wartości. Zmienia się charakter i znaczenie instytucji, które “obudowują” daną technologię. Taką instytucją jest na przykład szkoła. Zatem, jak media wpływają na nasze życie? Tworzą na nowo definicje podstawowych pojęć społecznych.
Szkoła porządkuje informacje
Współczesna epoka informacyjna nie rozpoczęła się wraz z erą Internetu i komputerów osobistych, ale w czasach Gutenberga. Wraz z rozwojem prasy drukarskiej informacji było na tyle dużo, magazynowanych w postaci książek, czasopism i druków, że należało coś z tym faktem zrobić. Swobodna wymiana informacji, przekłady Biblii na języki narodowe, dyskurs oświeconych naukowców – szybko zdano sobie sprawę, że cywilizacji grozi kryzys i chaos informacyjny, że ktoś powinien przejąć kontrolę nad informacją. Ale kto? Państwo jak najbardziej, ale w pierwszej kolejności szkoła. To w niej młode pokolenia miały rozpoznać jakość informacji, dowiedzieć się co warto, a czego nie należy czytać.
Program nauczania stanowił logiczny krok w kierunku zorganizowania i ograniczenia informacji. Był wskazówką, które jej nurty są zalecane, które dopuszczane, a które należy zdyskredytować. To, co Tamuz nazywał pozorem mądrości, a więc wiedzę zdobytą dzięki słowu pisanemu, a nie na podstawie własnych doświadczeń, stało się ostatecznie dominującą forma wiedzy, wysoko cenioną w szkołach.
Mniej gapię się w ekran
A dzisiejszy kryzys szkoły? Czy słowo drukowane jest ciągle dominującym środkiem przekazu? Co, jeśli z telewizji i Internetu można dowiedzieć się więcej, niż jest to zawarte w ciągle sztywnych programach szkolnych? Kryzysu współczesnego szkolnictwa Postman upatruje w kolejnych szybko postępujących zmianach technologicznych, zwłaszcza w dziedzinie komunikacji. Szkoła w epoce elektronicznej nie jest szkołą plus nowe media, ale zupełnie inną instytucją.
Postman nie pozostawia nas jednak w zupełnej beznadziei i kryzysie. Co więcej, drogi wyjścia upatruje właśnie w edukacji, a nade wszystko w zdrowym rozsądku. Przede wszystkim każdy powinien odpowiedzieć sobie na pytanie: co dana technologia daje mi, a co odbiera? Co zyskaliśmy dzięki telewizji, a co tracimy? Przekonałem się na własnej skórze, kiedy nieodwracalnie popsuł mi się laptop. Zmartwiony pytałem sam siebie: to jak ja teraz będę pracował bez przenośnego komputera?! Kupiłem zeszyt i długopis. I właściwie z moich obaw nic nie pozostało. Mniej gapię się w ekran, zeszyt wszędzie mogę zabrać, kreślić do woli niczego nie kasując. Jednak szybko wróciłem do laptopa, bo to podstawowe narzędzie pracy. Na chwilę jednak mogłem zastanowić się nad tym, do czego je potrzebuje.
Kryzys informacyjny
– Ważne byśmy sobie co jakiś czas przypominali, jak wiele rzeczy jest zupełnie możliwych bez użycia komputera, a także co możemy utracić, kiedy z niego korzystamy – zaleca Postman. Świadomość mediów i techniki oraz prosta analiza korzyści i strat wystarczy. Można sobie zadawać podobne pytania, np. co ludzkość zyskała/utraciła w związku ze zmianą pióra gęsiego na długopisy? Utraciliśmy kaligrafię.
Postman stawia na edukację. Jej podstawowym współcześnie problemem jest ponowny, lecz znacznie poważniejszy niż w erze Gutenberga, kryzys informacyjny. Informacja stała się środkiem i celem samym w sobie. Chcemy i wmawiają nam, że potrzebujemy ich jeszcze więcej i coraz bardziej pojemnych dysków komputerach, żeby to wszystko pomieścić. Tymczasem nasze najpoważniejsze społecznie problemy, jak bezrobocie i choroby nie wynikają z braku informacji. Owszem ta jest potrzebna. Jej niedostatek jest niebezpieczny. Musimy wiedzieć więcej, jeśli chcemy zaradzić problemom. Ale nikt nas nie ostrzegał przed nadmiarem danych. Dusimy się w informacjach, zamiast walczyć z problemami. Do niedawna wiele dyskutowano na temat patrolów policyjnych. Bo zamiast pilnować bezpieczeństwa na ulicach miasta, stróże prawa zajmowali się głównie pisaniem raportów i sporządzaniem statystyk. Czy to nie jeden z wielu przejawów owego informacyjnego kryzysu?
Jak wpływać na media?
Jaką zatem edukację proponuje Postman w epoce informacyjnego potopu? Taką, która stawia na rozwój człowieka, zamiast uczyć go jak coraz lepiej korzystać z dostępnych technologii. Technologia ma pomóc rozwojowi człowieka, a nie stać się sztuką dla sztuki, której mamy się podporządkować. Po drugie Postman zaleca naukę historii, czytanie dzieł starożytnych, jak najrzadziej współczesnych. Bo to ma wartość i jest trwałe. A współczesne informacje charakteryzują się dużą ulotnością. Dziś staje się nieaktualne dla jutra, tak samo, jak jutro dla pojutrza.
Szkoła nie jest treningiem, kursem nowych technik, przystosowaniem do nowych środków przekazu, które jutro mogą okazać się przeżytkiem, jak dzisiaj okazały się nim magnetofony i magnetowidy. Szkoła to miejsce rozwoju człowieka, do którego media nie wydają się koniecznie potrzebne. Dopiero, jeśli ma się taką świadomość, można śmiało i dojrzale z nich korzystać. Chodzi o to, by mniej pytać, jak media wpływają na nasze życie, a bardziej, jak my możemy wpływać na media.