Po co są kłótnie w związku? Fenomen naszej komunikacji. Nie potrafimy się porozumieć, bo nosimy w sobie różne, niekiedy skrajne emocje.
Zadziwiające jak często nie potrafimy się ze sobą porozumieć, mimo że znamy się tak długo lub tak wiele przeżyliśmy i coś wspaniałego nas łączy. Rzecz dotyczy zwłaszcza osób najbliższych sobie: męża i żony, rodziców i dzieci, przyjaciół lub kolegów, z którymi się pracuję. Dlaczego się kłócimy, czemu to ma służyć – każdy jest przekonany, że pożytek z tego niewielki. Jak pracować nad swoim sposobem komunikacji tak, żeby nie ranić otoczenia? To jak najbardziej zagadnienie na lekcję wychowania do mediów lub godzinę wychowawczą poświęconą komunikacji międzyludzkiej. Będziemy więc dociekać, po co są kłótnie w związku?
Image by KamranAydinov on FreepikOna i on
Sytuacja zwykle zaczyna się podobnie. On chciał jej powiedzieć, że należy postąpić tak i tak. W jego głosie zabrzmiała ostrość, którą nie znosi jej wrażliwy, kobiecy zmysł słuchu. Wyczuwa niezrozumiałą agresję, a on, kiedy przychodzi trudna chwila, staje się zwyczajnie zbyt stanowczy i chce dyktować jego zdaniem najlepsze warunki. Zaczyna się przy tym gubić w swojej stanowczości i racjonalności, bo widzi jej reakcję. Mimo to stara się, choć tego nie chce wyperswadować winę drugiej stronie. Ona przyjmuje postawę obronną, odpiera ataki. Potem to już seria niepotrzebnych zdań, wzajemna spirala słów, które bolą i ranią.
Czasem płacz i trzaskanie drzwiami. Dopiero po kilku godzinach emocjonalnego uspokojenia przychodzi – i wierzmy, że to potrafimy – słowo przepraszam i czułe przytulenie. Ale mogą również wystąpić nawroty kłótni. To wszystko jest bez sensu. I chyba nie ma osoby, która tego nie przeżyła na swojej skórze. O kłótni warto porozmawiać, bo to jak najbardziej zagadnienie komunikacyjne i silnie związane z naszą emocjonalnością jak miłość. A ta najsilniejsza w życiu człowieka więź z samej swojej natury jest dialogiem osób – spokojnym przeżywaniem wzajemnego oddania i jedności. Skąd zatem kłótnie? Czy to jakaś forma wyrzucania z siebie nadmiaru emocji jak konieczny dla naszej fizjologii płacz, a może zbyteczna forma wyładowania się i – co gorsza – najczęściej na bliskich? Kłótnią nic nie wskuramy. Walczymy heroicznie o swoje nie zawsze słuszne racje, trzymając się własnych okopów i pozycji snajperskich. Będziemy zatem zastanawiać się dalej, po co są kłótnie w związku.
W chrześcijańskim przykazaniu “kochaj siebie samego” jest bardziej fundamentalne “od kochania bliźniego” (Kpł 19, 18; Mt 22, 39). Nie kochając siebie, nie będziemy w stanie obdarzyć uczuciem drugą osobę, ani tego jej zakomunikować.
Emocje i racje
Kłócimy się, bo upieramy się przy swoich racjach, a nie jesteśmy w stanie pojąć, że inni mogą sądzić inaczej – oto istota naszych sprzeczek. Będący blisko siebie, czujący jedność i spokój zapominamy, że mimo wszystko pozostajemy różnymi osobami, różnie reagującymi na rozmaite sytuacje niezależnie od stopnia zażyłości i godzin, które ze sobą spędzamy. Nasze sposoby myślenia, choć podobne, to ciągle pozostają odmienne. Błędnym wydaje się założenie, że druga osoba pomyśli w ten sam sposób, co my w zwykle trudnej dla obojga danej sytuacji. Poza tym mamy różne wrażliwości na gest i dźwięki z uprzywilejowaną pozycją kobiet, które z natury mają lepszy słuch. Uwaga zatem na intonację głosu panowie, ale drogie panie, nie róbcie zaraz afery, że mężczyzna powiedział coś za głośno lub szorstko zareagował.
Kłótnia zaczyna się, kiedy brakuje argumentów racjonalnych. Potem to już wymiana ciosów – wygrywa ten, co głośniej krzyczy. Pojawia się złość i wzajemna niechęć. Innym z problemów jest sam fakt, czym jest kłótnia sama w sobie. Dla niego może to być jeszcze spór, dysputa na argumenty lub zażarta dyskusja, a dla niej już wymiana ciosów.
Zgoda
Wydaje się, że kluczem do rozwiązania zagadki kłócenia jest myślenie. Zresztą sami przyznajemy, godząc się po wszystkim, że cała sytuacja była nieporozumieniem. Zabrakło rozumu. Wywalcie emocje w czasie kłótni, usiądźcie i zacznijcie analizować cały proces myślowy u siebie. “Wiesz, kiedy ty powiedziałeś, ja pomyślałam…”. “O kurcze, a ja zrozumiałem to zupełnie odwrotnie, teraz już wiem”. Analizowanie myślenia to sztuka niewiarygodnie trudna i nieudanych szkiców uzbiera się wiele. A przy tym sztuka, na którą czasem zwyczajnie nie mamy siły.
Dobry artysta uczy się jednak mieć wenę codziennie, że już o warsztacie nie wspomnę. W tym przypadku tak, jak i w pracy zawodowej, możemy mówić o warsztacie miłości i niekłócenia się. Nie każdego dnia uda nam się stworzyć miłosne dzieło, ale rzemieślnikami własnych uczuć możemy być stale. Z początku czeka nas dłuższa lub krótsza praktyka uczniowska. Nie od razu uczymy się przecież pływać, pisać teksty, malować czy rzeźbić. Erich Fromm nie na darmo zatytułował swoje znane dzieło O sztuce miłości, co wydaje się najsłuszniejszą analogią. Mamy już pewne rozumienie, po co są kłótnie w związku.
Szum
Jak to w każdej komunikacji bywa – co wiemy już od Claude E. Shannona (1916-2001), teoretyka informacji – pojawia się szum, coś, co zakłóca proces kodowania informacji przez nadawcę i dekodowania u odbiorcy. Nasze rozmowy to również przekazywanie danych, choć brzmi to zbyt technicznie. Uczucia to też informacje. Najgorsze jest to, kiedy nie mamy możliwości kontaktu i wymiany przekazów. Kiedy nie możemy się dodzwonić do ukochanej osoby albo ona wychodzi lub jest w niewiadomym miejscu. To rzeczywiście może wywołać kłótnię po przywróceniu kontaktu. Ale nie można zakładać złej woli nadawcy.
Przerwanie nadawania programu radiowego czy telewizyjnego nie oznacza od razu, że stacja wyleciała w powietrze pod wpływem ataku terrorystycznego lub ma nas gdzieś. Warto w takim momencie przyjąć domniemanie, że wszystko jest dobrze i spokojnie starać się przywrócić sygnał. Oczywistym, ale pomijanym przez nas założeniem jest to, że te dwie osoby chcą się skomunikować i martwią się o siebie wzajemnie. Obok potrzeby rozumienia swoich różnych sposobów myślenia potrzebna jest również wyrozumiałość.
Jak się czujesz?
Przy nauce eliminacji kłótni z naszego życia nieodzownym okaże się – nazwijmy go roboczo – termometr emocjonalny. Często zapominamy o różnym poziomie nastrojów, zakładając że skoro my mamy dobry humor, to druga osoba też. Naturalne, że się stresujemy najczęściej pracą zawodową, popadamy w bezradność, tracimy siłę psychiczną, a wtedy kłócenie się jest niebezpieczne i wręcz zabójcze dla miłości. Potrzeba wyrzucenia nadmiaru emocji bywa równie duża, co niska tolerancja na podwyższoną temperaturę emocjonalną drugiego. Wskazany zatem pomiar kontrolny w stylu “Kochanie, jak się czujesz, martwiłem się” i wyrozumiała profilaktyka. Sytuacja niezwykle trudną jest moment, kiedy u obojga bliskich występuje gorączka emocjonalna albo brak tolerancji na nią równocześnie. Nie ma rady, chorobę trzeba przeczekać.
W emocjonalnej aptece można nabyć nieco spokojnej samotności, którą każdy z nas obowiązkowo winien zażywać, co jakiś czas. Samotność nie jest czymś złym, ona wycisza i uczy. To przebywanie z samym sobą w swoim świecie, konieczna medytacja i rozmyślanie nad własnym myśleniem – podstawowym procesem komunikacji wewnętrznej tzw. intrapersonalnej. Bez niej niemożliwy jest dialog dwojga i wzajemna miłość. W chrześcijańskim przykazaniu “kochaj siebie samego” jest bardziej fundamentalne “od kochania bliźniego” (Kpł 19, 18; Mt 22, 39). Nie kochając siebie, nie będziemy w stanie obdarzyć uczuciem drugą osobę, ani tego jej zakomunikować.
Czasem płacz i trzaskanie drzwiami. Dopiero po kilku godzinach emocjonalnego uspokojenia przychodzi – i wierzmy, że to potrafimy – słowo przepraszam i czułe przytulenie. Ale mogą również wystąpić nawroty kłótni. To wszystko jest bez sensu. I chyba nie ma osoby, która tego nie przeżyła na swojej skórze.
Wojna na obelgi
Niesamowite jest samo rozumienie terminu komunikacja. Ma ono wspólne źródło w łacińskim communio oznaczające zjednoczenie. Celem każdej komunikacji jest jedność. Kłótnie rozrywają i przeszkadzają w jej osiągnięciu, zatem jest to jakaś forma antyrozmowy, antykomunikacji, przeciwieństwo wymiany informacji – myśli i uczuć. To bezmyślne wysyłanie sygnałów, które nie trafiają do naszego odbiorcy, a na dodatek wywołują zupełnie odmienne skutki, stawiając nas w sytuacji niewiedzy, zamieszania i niepokoju. W epoce mediów społecznościowych mamy do czynienia z nowymi sposobami owej antyrozmowy. Wiele mówi się o tzw. kłótni internetowej lub inaczej “wojnie na obelgi” (ang. flame war). To najczęściej seria wiadomości celowo wrogich lub obraźliwych wysyłanych do grup dyskusyjnych. Jest to jedno z największych pogwałceń netykiety, czyli niepisanego kodeksu uczestników internetu.
Flame war najczęściej zaczyna się od drobnej różnicy poglądów dwóch użytkowników, z których żaden nie zamierza odstąpić od swojego zdania. Wyraźna jest eskalacja agresji – zaczyna się od drobnych uszczypliwości, a kończy na poważnych obelgach i zniewagach. Psychologowie tłumaczą tak wysoki poziom agresji tych wypowiedzi faktem wysokiej anonimowości użytkownika internetu, co prowadzi do odrzucenia hamujących ich w analogicznej sytuacji w realnym świecie norm społecznych, co owocuje brakiem poczucia odpowiedzialności za napisane wypowiedzi. Dla wielu ludzi internet bywa też miejscem odreagowania skrywanych frustracji. To jeden z aspektów problemu, który określiliśmy pytaniem: po co są kłótnie w związku.
Sztuka rozmawiania
Kłótnia to zjawisko psychologiczno-komunikacyjne, z którym spotykamy się na co dzień. Temat bardzo ważny do rozmowy we dwoje lub z naszymi dziećmi. Tutaj mamy wiele przykładów antykomunikacyjnego niezrozumienia w tym wypadku na tle pokoleniowym. Uczmy się tej niezbędnej sztuki rozmawiania i słuchania, poznawajmy siebie samych i bliskie osoby, ich odczucia, sposoby myślenia. Rozważajmy o komunikacji sami, podyskutujmy o tym z innymi np. podczas lekcji w szkole czy podczas przyjacielskiego spotkania po pracy. Zależy nam przecież na zdobyciu podstawowego warsztatu ekologicznej komunikacji. A reszta jest sztuką. Tak jak miłość. Zatem pośrednio odpowiedzieliśmy na pytanie, po co są kłótnie w związku.